W połowie lat 90. ubiegłego wieku w polskich miastach królowały stopiątki, w czeskich tatry, w niemieckich wszelkiej maści helmuty, z rzadka dopiero przeplatane niskopodłogowymi cudeńkami generacji GT6/8N. We Francji tramwaje generalnie nie istniały, a w Lizbonie rżnęli wszystko po kolei, w ciągu 7 lat (1990-1997) likwidując 12 linii. Na utrzymanych przy życiu trasach królowały oczywiście konstrukcje pamiętające dwudziestolecie międzywojenne, a technologicznie - początek XX wieku.
Tym większym szokiem musiał być zakup 10 niskopodłogowców, niebywale jak na tamte czasy nowoczesnych. W 1995 r. trafiły na "płaską" linię 15, która to dostała też wydzielone (w postaci PAT-u) torowisko na dużej części trasy.
Do dziś są to najnowsze tramwaje w tym mieście. Wozy są mocno wyeksploatowane i w kontekście postępu technologicznego w branży tramwajowej, który Lizbonę od ponad 20 lat zawzięcie omija, robią niestety nienajlepsze wrażenie.
Myśląc o rozwoju lizbońskich tramwajów nie snuję oczywiście wizji zamachu na esencjonalne Remodelado. Smuci w portugalskiej stolicy brak rozwoju sieci, czy to w oparciu o linię 15, czy też w zupełnie nowych kierunkach, choćby na zasadzie połączeń obwodowych czy też dowozowych do metra, jak w modelu paryskim.
Lizbona, R. 1º de Maio. 14.09.2018. U góry imponujący Most 25 Kwietnia.
/Carris Lisboa #508 #Lizbona #wrzesień #lato #Eurotrip 2018
15.10.2018 09:31 7409 marcinc